Szczerze mówiąc, nie miałem okazji dotychczas zetknąć się na większą skalę z tak humanitarną postawą- od razu zaznaczam, że nigdy nie chodziło mi o jakąkolwiek pomoc materialną, organizacyjną czy inną.
Zawsze, jako Zosia- Samosia, staram się radzić bez pomocy innych- no, może liczę na pomoc Mirki.
Teraz po raz czwarty wybieramy się w Himalaje- wiem, że jest to czasochłonne, nie ma ze mną kontaktu przez dłuższy czas, ale nie przesadzajmy- załatwiam zastępstwo dla klientów, odbiór poczty, przekładam rozprawy.
A tu coraz większe zniecierpliwienie, a nawet wyczuwam leciutki swąd złości- ileż można tak wałęsać się po górach bez celu, taki stary to powinien siedzieć na miejscu i odcinać na pasku dni do emerytury. Nie ukrywam- ciśnienie coraz większe a atmosfera zagęszcza się.
I na koniec- nieoceniony Sąd znowu mnie nie zawiódł- w trakcie wyjazdu mam jednego dnia 3 rozprawy u jednego sędziego. Piszę już dawno o przełożenie ich terminów, Cisza.
Nagle wczoraj radosny telefon z sekretariatu Sądu- Sędzia zniósł termin rozprawy- słyszę.
Bardzo się cieszę- czy już ustalono nowe terminy tych rozpraw?- pytam.
Z drugiej strony lekka konsternacja- jakich rozpraw? Sędzia mówiła tylko o jednej a nie o trzech rozprawach.
I to by było na tyle.









